Nowe Ateny

Nowe Ateny — zbitka barwnych i oryginalnych cytatów z dzieł zapomnianych — anegdot z towarzystw wszelkiego autoramentu — literackich plotek różnej akuratności. Mądrym dla memoryjału, idiotom dla nauki, jak mawiał Benedykt Chmielowski. Więcej informacji?

Syrokomla, «Owidiusz na Polesiu»

Wiersz Syrokomli o Owidiuszu, z którego zresztą znany i cytowany jest najczęściej tylko początek, który cytuję poniżej —

August Cezar, co niegdyś dla pańskiego tonu
Posprowadzał do Rzymu muzy z Helikonu,
Nie szczędząc hojnych darów i sutych przyrzeczeń,
Wirgilich i Horacych zapraszał na pieczeń, —
Dostrzegł, że z etykiety straszliwą obrazą,
Bałamuci mu córkę Owidyusz Nazo.
Był to poeta, dworak przy wielkim Auguście,
A pannie były jego pentametra w guście…
Julka to, panie, była hoża czarnobrewka,
Rzymianka, krew nie woda, spirytus nie dziewka…
Dyabeł nie śpi w tych rzeczach, może być nieładnie…
1861. Borejkowszczyzna

05 X 2014 # # # #

Wolski z Syrokomlą

Warszawski obrazek z Ciurów Wiktora Gomulickiego:

Sielski znalazł się raz przy wieczerzy w zamożnym mieszczańskim domu w towarzystwie siwego, poważnego jegomości, który wziął w szczególną opiekę jego kieliszki. Napełniał je z coraz innych butelek, pilnując, aby przez chwilę nawet nie były puste.

Poeta nie mógł pojąć, skąd się bierze przesadna uprzejmość sąsiada — aż on nagle, poruszywszy białymi wąsami w dwuznacznym uśmiechu, tak przemówił:

Nie wiesz zapewne, panie bdziu, jakie było zaznajomienie się Wolskiego Włodzimierza z Syrokomlą. Opowiem ci, a że jesteś, panie bdziu, młody poeta, interesować cię to powinno. Otóż, uważasz, na rogu Trębackiej i Koziej był podówczas szynk, przez całą noc nie zamykany. O piątej rano rżnie, panie bdziu, Syrokomla z Koziej, gdzie stał w Hotelu Saskim; z Trębackiej znowu wali Wolski, który, jak ci pewno wiadomo, nigdzie nie mieszkał i nigdy nie sypiał. Obaj zataczają się — obaj są, jak się to mówi: w natchnieniu. Na samym rogu wpadł jeden na drugiego. “Jestem, panie bdziu, Syrokomla” — i kapelusza uchyla. “A ja Wolski” — odpowiada drugi i ręce do kieszeni wsadził. Pomilczeli trochę… “Jaką pijesz, Litwinie?” — pyta raptem Wolski. “Miętówkę. A ty, koroniarzu?” — “Alembik numer czwarty”. Wzięli się pod ręcę i weszli, panie bdziu, do szynku.

Poważny jegomość sięgnął po nową butelkę, napełnił kieliszek Karola mimo jego wymawiań się, potem poklepał go znacząco po ramieniu. — Wszyscy tacy wy…. pppoeci!

25 XI 2013 # # #

Syrokomla, «Homerowa dziatwa»

Wiersz, który Władysław Syrokomla przesłał Paulinie Wilkońskiej do albumu pamiątek — drukowany i gdzie indziej zresztą.

Boże mój, Boże! jak to poecie
Trudno i nudno żyć na tym świecie!
Każdego kocha, ufa bez granic,
I w sercach rymu dla serca szuka;
A dobrzy ludzie mają go za nic,
Bo zwieść poetę niewielka sztuka.
Przecież go każdy zwodzie ochoczy,
My tacy prości, a oni biegli!
Więc na złość światu zamknijmy oczy,
Udajmy, żeśmy nic nie postrzegli.
Niech zwodzi przyjaźń, zwodzi niewiasta,
Niech szarpie krytyk, lichwiarz odziera:
Ślepym był Homer, nasz protoplasta,
Więc bądźmy ślepi na cześć Homera.

Podpisany: Załucze, 1851 rok.

13 X 2013 # # #

Władysław Syrokomla o sobie

W jednym z pierwszych listów Syrokomli (Ludwika Kondratowicza) do Augusta Wilkońskiego (które przytacza w swoich wspomnieniach jego żona, Paulina) poeta, po całym akapicie usprawiedliwień za późną odpowiedź, opowiada korespondentowi o sobie w tych słowach (rok — 1851):

Oto urodziłem się w roku 1823; odbyłem wychowanie w szkołach prowincjonalnych, potem wałęsałem się po drodze żywota lat kilka; potem się w roku 1844 ożeniłem; jednocześnie wziąłem w rękę to oto pióro (szczęście moje… zgubę moją!) i osiadłem stale na wsi dzierżawiąc od księcia Wittgensteina Załucze.

W przeciągu tych lat ośmiu Bóg dobry dał mi napisać z dziesiątek tomów, udarował trojgiem dzieci i 350 rublami srebrnymi czystego zysku z honorariów księgarskich, które składają cały mój majątek, bo reszta mych kapitałów, w pracy, nadziei, gruszkach na wierzbie itp. zabezpieczeniach, w tej chwili nie jest do zrealizowania na gotowiznę.

Żyjemy w ciszy, z książkami, z kwiatami, z dziatwą, z dobrymi ludźmi i ze świętą golizną, którą pojmuję z jej wdzięcznej, poetycznej strony, tak dalece że ile razy fortuna, drogą sukcesji po wujaszku lub sowitszego honorarium, błyśnie mi przyjaźniej w oczy, staram się korzystać z jej darów zawzięcie, aż znów wrócę do mojego normalnego stanu finansów, do zera, które jest figurą globu, symbolem wieczności, aureolą mojego oblicza, czarodziejskim kołem (circulus vitiosus), w którego środku staję bezpieczen od pokus: pychy, egoizmu, lenistwa.

Z konieczności tedy jestem cnotliwym, lubo niektóre grzeszki, a przede wszystkim święte lenistwo, bardzo się ponętnie do mnie uśmiechają. Nieraz wyobrażam sobie, że jestem wielkim panem, nic nie robię, jeno leżąc pod cieniem klonu, z hawańskim cygaro, czytam od poczty do poczty gazety, żurnale, romanse, a jeżeli raczę pióro wziąść [!] do ręki, to tylko dla pisania miłych dla serca, przyjaznych listów (o! wtedy miałbyś co tydzień list ode mnie), tylko do wylewania na papier poetyckich pomysłów. Takie to marzenia nieraz się do mnie wdzięczą, ale nic z tego… Wiem, czyje to figle… Spiriantus! i za dykcjonarz łaciński, i do pracy, a duch-kusiciel znika.

Ale wracam do dalszego kreślenia obrazu mojego żywota. Żona moja [Paulina z Mitraszewskich], kilka lat młodsza ode mnie, całą rezygnacją znosi swą godność żony poety i w dobrej wierze upaja się dymkiem chwały swego mężula. Wprawdzie wymyka się, jak może, ilekroć z jakim gotowym utworem staję dla odczytania go, ale raz złapana, gotowa cierpliwie wysłuchać, a nawet sama deklamować moje gawędy. Tego tylko w głowie pomieścić nie może, dlaczego pisarz tak wzięty, tak przechwalony, tak małe bierze honorarium. Trudno na to odpowiedzieć… słusznie czy niesłusznie, trzeba jęczeć na chciwość nakładców, bo inaczej we własnym domu zachwieje się wiara w potęgę mojego talentu.

Władysław Syrokomla

06 X 2013 # # #